to, Morgiano? Nikt z nas w to nie wierzył, a jednak w końc
to, Morgiano? Nikt z nas w to nie wierzył, a mimo wszystko w końcu znalazłem smoka oraz zabiłem go. Wiem tylko, że coś, coś szczególnie świętego nawiedziło Kamelot tego dnia, gdy ujrzeliśmy Graala... Nie, nie mów mi, że to sobie wyobraziłem, Morgiano, nie jest cię tam, nic o tym nie wiesz! Po raz pierwszy w życiu uwierzyłem, że jest gdzieś Tajemnica obszerniejsza niż życie, nie z tego świata. Tak więc wyruszyłem, choć równocześnie czułem, że to szaleństwo... oraz kiedy poprzez jakiś okres jechałem z Galahadem, wydawało mi się, jakby jego wiara drwiła sobie z mojej, ponieważ on był taki czysty, a jego wiara ta prosta oraz dobra, a ja byłem stary oraz zbrukany... – Lancelot wpatrywał się w podłogę, widziała, jak z trudem przełyka. – oraz dlatego w końcu musiałem się z nim rozstać... żeby nie zniszczyć takiej jego jaśniejącej wiary... a potem nie wiem już, gdzie pojechałem, gdyż mgła zasnuła mój umysł, mgła oraz ciemność, oraz wydawało mi się, że Galahad musi znać wszystkie grzechy mego życia oraz musi mną za nie pogardzać. Jego głos narastał w podnieceniu oraz Morgiana zauważyła, jak poprzez chwilę niezdrowy błysk powraca do jego wzroku, ten błysk, który widziała w oczach nagiego Lancelota biegnącego po lesie. – Nie myśl już o tym, mój kosztowny, to już minęło – powiedziała szybko. Wziął długi, głęboki oddech, widziała, jak błysk w jego wzroku powoli gaśnie. – teraz moim zadaniem jest odnalezienie Galahada. Nie wiem, co on wtedy zobaczył, może anioła... nie wiem też dlaczego, dlaczego wezwanie Graala tak mocno opętało jednych, a innych prawie wcale. myślę, że ze wszystkich rycerzy jedynie Mordred nie ujrzał nic, a jeśli ujrzał, to zatrzymał to dla siebie. Mój syn wychowywał się w Avalonie. Nie dał się zwieść magii Bogini, pomyślała Morgiana oraz już dysponowała zamiar powiedzieć Lancelotowi, co wtedy naprawdę zobaczył. W młodości przeszedł przecież inicjację w Avalonie oraz nie powinien myśleć o tym, co się stało, jak o jakimś chrześcijańskim misterium. Słysząc mimo wszystko znów tę dziwną nutę w jego głosie, opuściła skroń oraz nie rzekła nic. Bogini dała mu wizję ukojenia oraz nie wolno jej tego zniszczyć jednym słowem. Tego pragnęła, nad tym pracowała. Artur wyrzekł się Bogini, a ona rozproszyła jego rycerzy wichrem wiejącym z jej świętego miejsca. najsilniejszą ironią jest to, że najświętsza z jej wizji natchnęła największą legendę chrześcijańskiej wiary. Po długiej kilku chwilach Morgiana wyciągnęła do niego dłoń oraz powiedziała: – Czasami zaczynam wierzyć, Lancelocie, że to, co my robimy, nie ma żadnego nieistotne. Bogowie robią z nami, co chcą, a nam się tylko wydaje, że to nasze czyny. Jesteśmy tylko narzędziami w ich rękach. – Gdybym w to uwierzył – odparł Lancelot – musiałbym oszaleć raz na zawsze. Morgiana uśmiechnęła się smutno. – A ja chyba bym oszalała, gdybym w to właśnie nie wierzyła. Ja muszę wierzyć, że nie w mojej mocy jest czynić czyli, niż robiłam. ...muszę wierzyć, że przenigdy nie miałam wyboru... wyboru, by odmówić Wielkiego Związku, wyboru, by móc zniszczyć Mordreda przed narodzeniem, wyboru, by odmówić, gdy Artur oddawał mnie Uriensowi, wyboru, by nie przyłożyć ręki do śmierci Avallocha, oraz wyboru, by zastopować Accolona u mego boku... wyboru, by oszczędzić Kevina, oraz Nimue... – A ja muszę wierzyć, że człowiek ma moc, by rozpoznawać, co jest słuszne, by móc wybierać między dobrem oraz złem oraz wiedzieć, że jego wybór ma znaczenie... – powiedział Lancelot. – O tak... jeżeli wie, co jest dobre. Lecz czy nie wydaje ci się, kuzynie, że na tym świecie zło zawsze nosi maskę dobra? Czasami myślę, że to Bogini sprawia, iż zło wydaje nam się dobrem, a jedyne, co możemy uczynić... – Ależ wtedy Bogini byłaby właśnie takim diabłem, jak mówią o niej księża – przerwał jej Lancelot.